Mamy grudzień. Za oknem sypie śnieg, co nie jest za częstym zjawiskiem w Anglii. Jest dziś dokładnie 20 grudzień czyli, że jutro wyjeżdżam do Northampton. Tak, tak to moje rodzinne miasto. Jadę na święta do rodziców. Dawno się z nimi nie widziałam, oczywiste jest to, że rozmawialiśmy przez telefon. Ale jednak to nie to samo...
Pewnie zastanawia Was mój kontakt z Malikiem. A więc nie ma za bardzo o czym mówić. Po naszym wspólny wyjeździe, który był wspaniały i myślałam, że pomiędzy nami też tak będzie. Ale jest nijak. Pogadamy, wygłupiamy się ale tyle. Ostatnio panna Edwards zrobiła się bardziej ''czuła''. Na każdym kroku musiała pokazać jaką to miłością bije do Zayna. Mu to najwyraźniej nie przeszkadza. A mnie to, nie interesuje.
Mam swoje sprawy na głowie. Na przykład nie ma kto mnie zawieźć do rodziców. Lou, Harry, Niall i Liam wyjechali kilka dni temu do swoich domów. Andrew nie może, a dziewczyny też już dawno wyjechały.. Został tylko Zayn, ale jeszcze nie miałam okazji się go spytać.
Dopakowywałam swoją walizkę, która z ledwością się domyka.
- Pomóc? - poczułam koło ucha ciepły oddech, który należał do Andrew'a.
- Nie. Skończyłam. - odwróciłam się do niego. By móc się z nim przywitać. Cmoknął mnie przelotnie w usta. NIE, nie jesteśmy parą. Przynajmniej nic o tym nie wiem.
- Kiedy jedziesz kochanie?
- Jutro. Muszę jeszcze dziś dorwać Malika i poprosić go o podwózkę. - westchnęłam domykając walizkę.
- A może czas kupić samochód. Przecież masz kasę, więc... - przerwałam mu.
- Kupię, ale nie teraz.
- Jak chcesz. - Andre podszedł do mnie. Chwycił mnie w talii, przyciągając do swojego torsu. - Mam coś dla ciebie.
Spojrzałam na chłopaka zdziwiona. Trzymał przede mną trochę większe pudełko od tego na buty. Otworzył mi je, a w nim znajdowała się piękna, czarna sukienka. Sięgająca trochę za tyłek.
- Ale... Andre
- Proszę cię ubierz ją na imprezę sylwestrową. Wesołych świąt kochanie. - brunet chciał już wyjść jednak uniemożliwiłam mu to, chwytając go za nadgarstek. Obróciwszy się do mnie, chwyciłam go za kark i namiętnie pocałowałam.
- Dziękuję. Wesołych.
Uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Cieszyłam się, że pomiędzy nami było dużo lepiej. Nie żałowałam, że dałam się zaprosić na te wszystkie randki.
Wieczorem po długi prysznicu, przebrałam się w wygodne ubrania i zeszłam na dół do kuchni. Musiałam zrobić sobie coś ciepłego do picia, miałam wrażenie że zamarzam. Z przygotowaną już gorącą czekoladą ruszyłam w stronę salonu. W progu zderzyłam się z silnym osobnikiem i cały napój wylał się na moją bluzkę.
- Jasna cholera! - czułam jak pali moją skórę. Nie zwracając uwagi na osobę, która się ze mną zderzyła szybko zdjęłam bluzkę i przyłożyłam lód, który wyjęłam z zamrażalki.
- Przepraszam Vi nie zauważyłem cię.
- Okej. Spoko skąd mogłeś wiedzieć, że będę szła. - spojrzałam na Zayna, który nie spuszczał wzroku z moich rąk, którymi przytrzymuje lód.
- Pokaż to. - wyjął mi lód z rąk i przyjrzał się lekko zaczerwionemu miejscu. - na szczęście nic poważnego. Idź do salonu, zaraz przyniosę ci nową.
- Zayn! - spojrzał na mnie - Dawaj bluzę!
W bluzie Zayna ruszyłam do salonu. Włączyłam Disney i czekałam na moją czekoladę. Po 10 minutach Mulat wrócił z dwoma kubkami i usiadł koło mnie. W ciszy patrzeliśmy na bajki, popijając czekoladą.
- Nie wiedziałem, że lubisz bajki. - zachichotał co sprawiło, że poczułam ciarki. Dawno nie byliśmy w takiej sytuacji sam na sam.
- Mało jeszcze wie pan o mnie, panie Malik.
- Nie zaprzeczam. - wbił we mnie te swoje brązowe tęczówki. I gapił się bezczelnie prosto we mnie!
Minęły dobre 3 godziny, które spędziliśmy na leżeniu, patrzeniu na bajki i na gadaniu. Były to dobre 3 godziny. Mieliśmy się już rozejść do swoich pokoi, kiedy go zapytałam...
-Zayn odwiózł byś mnie jutro do domu? Znaczy się rozumiem jak nie możesz, ale...
- Nie ma spawy księżniczko. Wstań o 10. Dobranoc. - pocałował mnie w czoło i poszedł.
Zayn pov
- Zayn obudź się. Zayn... - cały czas ktoś mi szeptał do ucha. I pewnie nieźle by mnie to wkurwiło gdyby nie to, że jej głos bym bardzo kojący. Chwyciłem ją w talii i rzuciłem na łóżko, nadal nie otwierając oczu. Przysunąłem ją jak najbliżej siebie i próbowałem zasnąć. lecz utrudniało mi to drganie ze śmiechu jej klatki. - Zayn proszę cię obudź się. - jednak po raz kolejny olałem jej prośby.
Nagle spadłem z łóżka upadając na podłogę, momentalnie otwierając oczy. I to co zobaczyłem, zabrało mi cały tlen w płucach. nade mną stała roześmiana Victoria. Był to przepiękny widok.
Nie wiem czemu nie mogłem jej się oprzeć. Byłem zazdrosny o wszystko! Może nie było tego widać, ale rozrywało mnie od środka. Nie wiedziałem co mnie do niej tak ciągnęło, ale wiedziałem jedno. Było to UCZUCIE I NIE SKOŃCZY SIĘ TO DOBRZE. Staram się tego nie pokazywać, nic co mogło nawiązać do moich czuć do niej dlatego, robię wszystko aby być jak najdalej od niej. Ostatnio dzięki Perrie mi wychodziło. Od naszego wyjazdu było okej. Do wczoraj.
- Masz szczęście, że jesteś piękna! - wstałem udając oburzonego i poszedłem się ogarnąć.
- Masz 20 minut Panie Malik! Inaczej wyciągnę cię siłą- krzyczała za mną, kiedy zamykałem drzwi. Zaśmiałem się z niej. Całkiem spodobała mi się wizja, Victorii wyciągającej mnie siłą z wanny.
Kąpiel zajęła mi zaskakująco mało czasu. Kiedy już ubrałem na siebie swoje białe spodnie i czarną bluzkę, wyszedłem z łazienki i zeszedłem do kuchni po coś do zjedzenia na drogę. Jednak na blacie czekała karteczka od Vi. Mówiąca, że ma jedzenie dla mnie i czeka w samochodzie.
Pożegnałem się z ziomkami z ochrony i wszedłem do auta.
- To co gotowa na godzinną jazdę z nieziemsko przystojnym facetem? - poruszałem znacząco brwiami, co wywołało śmiech u dziewczyny. Z ręką na sercu mogę przysiąc, że zakochałem się w tym dźwięku.
- W drogę kutasie!
- Uważasz, że mój kutas jest tak samo przystojny co ja? Ooo słyszałeś Dylan'ku, jesteśmy przystojni. Może... - Victoria zatrzymała moją rękę, gdy sięgałem aby rozpiąć rozporek
- Nawet nie próbuj wypuścić swojego Dylan'ka! - oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Odpaliłem auto, ruszając z naszego podjazdu.
******************
Jechałem wzdłuż drogi, gdzie stały szeregi ładnych, dużych domów. W jednym z nich pewnie Vi spędziła swoje dzieciństwo.
- Zayn na prawo, to tu. - chwyciła mnie za dłoń abym zatrzymał samochód. Zjechałem na podjazd domu, który był z brązowej cegły. Był bardzo ładny i duży. W środku musi być naprawdę bardzo ładnie.
- Okej pomogę ci z walizką i będę się zwijać.
Wyjąłem walizkę Victorii i podszedłem do niej, kiedy otwierała drzwi kluczem. Wszedłem ostrożnie za nią, rozglądając się po bardzo eleganckim salonie. Położyłem walizkę i usiadłem na kanapie, czekając aż dziewczyna się rozbierze. Rozejrzała się po salonie uważnie, choćby jej tu coś nie pasowało.
- Mamo? - cisza. - Tato? Gdzie oni są.
- Vi uspokój się pewnie są na zakupach. - podszedłem do niej chwytając za ramiona, aby spojrzała na mnie.
- Nie Zayn oni nigdy... - wpatrywała się za mną w jeden punkt. - A co to jest? - podeszła do blatu w kuchni, który łączył się z salonem i jadalnią. Wzięła kartkę w ręce i zaczęła czytać na głos.
- Przepraszamy Cię kochanie, ale te święta spędzimy osobno. Pojechaliśmy z tatą na Karaiby. Poinformowalibyśmy cię wcześniej, ale dziś w nocy się o tym dowiedzieliśmy. Wybacz nam. Twój prezent dostaniesz jak wrócimy. Kochający rodzice.
Victoria pov
- ... Kochający rodzice. - czułam jak moje oczy wypełniają się słonym płynem. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak mogli zostawić mnie samą w święta! Co za koszmar! Nie umiałam już trzymać łez. One po prostu wyleciały z moich oczu. Leciały strumieniem. Jednym wielkim strumieniem. Chwile potem poczuła sile ramiona, które mnie objęły i przysunęły do torsu Mulata. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Księżniczko nie płacz. To nie jest warte twoich łez. Poj...
- Nie Zayn. Nie rozumiesz. Własna matka i ojciec, zostawiają swoją córkę na święta. Samą w tak ogromnym domu. - odepchnęłam go od siebie, zamachem rzuciłam z blatu wszystko co akurat się na nim znajdowało.
- Ejeje kochanie uspokój się. Chodź się położyć. Potem coś wymyśle. - przytaknęłam mu. Zayn wziął mnie w stylu panny młodej i zaniósł do pokoju, który mu wskazałam. Położył mnie na ogromnym łóżku dwuosobowym. Zrobiłam się jakaś zmęczona. Miałam ochotę iść spać, ale wiedziałam, że sama nie dam rady. Nadal chciało mi się płakać po tym co odjebali moi rodzice. Wiecie jakie to jest uczucie spędzać samej święta? Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek spędzał święta sam jak palec. Chyba, że ktoś lubi. Potrzebowałam pocieszenia, a najbliżej był Malik.
- Połóż się ze mną. -szepnęłam cicho. Nawet nie wiem czemu to zrobiłam. Po prostu potrzebowałam ramienia do płakania. Zayn spojrzał na mnie niepewnie, ale po chwili ta niepewność wyparowała i położył się obok mnie.
- Będzie dobrze kochanie. - chwycił mnie za talie i przysunął bliżej siebie. Momentalnie się uśmiechnęłam, kiedy poczułam tytoń pomieszany z jego perfumami. Uwielbiałam ten zapach, mogłabym się od niego uzależnić. Jego dłoń podwinęła moją bluzkę i zaczął ''rysować'' nieznane mi wzory na moim biodrze.
- Nie chce spędzać tych świąt sama Zayn. - szepnęłam nie pozwalając wypłynąć moim łzom na powierzchnię. Obrócił nas tak, że leżałam, a on opierał się o jeden ze swoich łokci, aby widzieć moją twarz. A drugą rękę trzymał na moim brzuchu łaskocząc go.
- Nie spędzisz ich sama. - pochylił się do mojego ucha. - Spędzisz je ze mną.
- Ale ja nie mogę! Nie wypada.
- Dużo rzeczy nie wypada McCartney. A poza tym moja rodzina sama cię zaprosiła i pewnie się ucieszą jak zjawię się tam z tobą. I nie chcę słyszeć odmowy! - uśmiechnął się do mnie, tym swoim firmowym uśmieszkiem. Który wywołał stado motyli w moim brzuchu. Nie wiem czemu nadal tak na niego reagowałam. Czemu do kurwy nie mogłam tak na Andrew'a reagować!?
- Dziękuję Zayn. Jesteś najlepszy!
- Nie uważasz, że coś mi się należy? - zapytał, odwracając twarz w bok, pokazując tym samym, że mam mu dać buziaka w policzek. Przewróciłam oczami, chichocząc. Czy to grzech chcąc pocałować innego w usta? Podniosłam się lekko. Zamknęłam oczy, stykając się z jego... ustami? Tak to zdecydowanie były usta. Chłopak zaczął ruszać swoimi wargami. Każdy pocałunek z nim był inny. Ale każdy był cudowny i niesamowity. Powodowały u mnie ciarki, motyle i dreszcze. To nie wróżyło nic dobrego.
Oddałam jego pocałunki. Co było niedorzeczne! Nie powinnam tego robić, ale nosz kurde. Jak to kiedyś Zayn powiedział, cokolwiek by nie było zawsze kończymy razem. Kiedy oboje oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Odezwałam się.
- Zayn my nie powinniśmy.
- Bo? Są święta kochanie. Pozwól sobie na chwile...- zjechał wargami do mojej szyi, co było w chuj przyjemne. - przyjemności.
- Zayn nie możemy.
- Dlaczego?
- Bo ty masz Perrie, a ja Andrew'a. Nie możemy ich ranić. - spuściłam wzrok. Sama dobrze wiedziałam, że w końcu i tak skończymy razem, ale musiałam się uwolnić od Zayna. To co było pomiędzy nami było toksyczne.
- Tak masz rację. - szepnął cicho, wstając. Poczułam nieprzyjemne zimno. - Chodź mała jedziemy do Bradford! - zatańczył taniec szczęścia, wywołując u mnie śmiech. Wstałam i chwyciłam jego dłoń.
Czas jechać na niezapomniane świętą do Bradford.
________________________________________________________________________________
Okej mamy rozdział 15! Wiem, że długo czekaliście i wiem, że ten rozdział dużo nie wniósł. Ale mam nadzieję, że się podoba. Zayn w końcu sam przed sobą wyznał, że czuje coś do Victorii. Mam nadzieje, że również jesteście ze mną tu nadal. Dziękuję więc, Wszystkim Wam, którzy nadal są ze mną.
FAJNIE BY BYŁO GDYBYŚCIE ZOSTAWILI PO SOBIE KOMENTARZ! <3
KOCHAM WAS !!
SAA